Posty

Wyświetlanie postów z 2012

Coś się kończy i coś się zaczyna

Obraz
No właśnie... coś się kończy i coś się zaczyna. Nie jest to tylko zmiana związana z kolejną przesuwającą się cyferką w kalendarzu, w roku. Ostatni dzień roku, ludzie siedzą i bawią się a ja pakuję pudła i pudełka, których końca nie widać. Tak, dokładnie - pakuję. Przeprowadzka? Ależ oczywiście! Tylko, że nie w ramach tego samego miasta tylko jakieś 200 km na północ kraju. Nowe miasteczko czeka na nasze przybcie. Czy odnajdziemy tam szczęście? Czy uda mi się właśnie tam stworzyć nowy dom dla mojego ukochanego Synka? Czy znajdziemy wreszcie swoje miejsce na świecie? Czy się boję? Ależ oczywiście, że tak! Boję się, bo przecież po raz kolejny wyrywam Młodego z jego środowiska, z kręgu zajomych i przyjaciół. Kolejny raz musi zmienić szkołę, kolejny raz zaczynać od nowa. Czy mam wątpliwości? Ależ oczywiście, że tak! Bo nie jestem pewna, czy to nie mój egoizm i tchórzostwo sprawiło, że podjęłam taką  a nie inną decyzję. Syneczku, jeśli Cię krzywdzę, wybacz mi proszę...

Kiedy powiem sobie dosc....

http://www.youtube.com/watch?feature=player_embedded&v=ghh0ttnRdiQ Pamietacie piosenke O.N.A "Kiedy powiem sobie dosc"? Wlasnie dzisiaj ta piosenka hula mi po duszy i glowie. Dlaczego? Powodow jest kilka. 

Noca kiedy wszyscy spia....

Nie wiem czy macie tak samo jak ja czy nie. Ale to wlasnie noca nachodza mnie mysli, ktore chcialabym spisac. Chicalabym w ulamku sekundy moc przelac je na papier lub wstukac na bloga. Czasami lezac w lozku mysle o tym co juz zaprzeszle, co przyszle i wlacze z soba, aby nie wstac, nie wlaczyc swiatla i po prostu ubrac mysli w slowa. No, ale najczesciej to wlasnie lenistwo zwycieza... Ktos, niedawano zapytal mnie po co pisze blog, ktorego nikomu nie udostepniam. Odpowiedz jest prosta. Pisze go dla siebie. Po to, aby uspokoic mysli, serce, sama siebie. Pisanie mnie otula, pozwala nabrac innej perspektywy, niekiedy pozwala stanac obok i popatrzec na to co bylo albo co sie dzieje. Nie pisze wiec dla poklasku, dla uznania, dla chluby czy czegokolwiek jeszcze... Pisze, bo chce, bo lubie, bo czuje potrzebe... Jest wiec pozna nocna pora. Siedze z laptopem na kolanach, otulona juz kolderka i pisze. Moje male Szczescie spi ciuchutko w pokoju obok. Bylam tam przed chwila, aby go otulic, ucalo

Szczęście... ale czyje?

Zastanawialiście się kiedyś co znaczy być szczęśliwym? Wpisując w google słowo "szczęście" wyskakuje mnóstwo mniej lub bardziej mądrych stron. Tysiące, jak nie miliony cytatów, wskazówek, rad jak być szczęśliwym. Drugie tyle sloganów i haseł mówiących o szczęściu wokół nas... a co jeśli to szczęście nie jest nam pisane? Co jeśli szczęście jest przez nas samych inaczej pojmowane zupełnie inaczej? Co jeśli, nasze szczęście nie jest równe szczęściu innych? I to często tych, na których nam zależy? Co wtedy? Walczyć? Poddać się? No właśnie... tego nikt nie wie... Czy przesadzę jak powiem, że moje szczęście w gwiazdach zapisane jest, że wiem, że gdzieś tam jest tylko muszę do niego dotrzeć... Ile mi to zajmie? Nie mam pojęcia i póki co wiedzieć nie chcę, wolę żyć nadzieją, złudzeniem... Póki co, niczym staromodna bohaterka z dziewczęcych powieści pozwalam "odejść" swemu szczęściu tylko po to, aby Ktoś inny był szczęśliwy... Czy to boli... nie wiem, nie myśle nad tym... 

Hymn o naiwności, która nie zna końca...

Bo marzenia się nie spełniają, sny zawsze kończą, wspomnienia wracają, kawa uzależnia, papierosy zabijają, czekolada tuczy, a naiwność bierze górę nad podświadomością!!! I najwyzszy czas to wszystko zrozumieć...

Myśl na dzisiaj...

The perfect moment never comes if you don't seize it.

Narodziny

Zawsze jak rodzi sie nowy czlowiek mysle nad tym jak niesamowite jest to wydarzenie. Mala istotka, ktora przez dlugie 9 m-cy rosnie w brzuchu mamy, nagle pojawia sie na swiecie z placzem i krzykiem. Ciekawe czy faktycznie ten fakt narodzin jest dla niego tak wielkim szokiem jak mowia. W brzuchu u mamusi nie ma zbyt wiele miejsca, nie moze nawet spokojnie rozprostowac nozek czy raczek. Nagle rodzi sie i ... moze kopac ile chce, moze machac raczkami jak mu sie tylko podoba, moze plakac, wierzgac itp. Ale czuje tez zimno, cieplo, bol, glod... Nic wiec dziwnego, ze placze tak bardzo. Pewnie sama bym plakala. Pisze to, bo dzisiejszy dzien spedzilam z moja Bratowa, ktora urodzila cudnego Czlowieczka. To juz drugi raz rodzilam razem z nia. I moj szacunek do niej jest jeszcze wiekszy. Chyle czolo przed Kobieta, ktora z taka odwaga, godnoscia wydala na swiat potomstwo. To niesamowite ile sily i milosci ma w sobie Kobieta, Matka, Czlowiek...

koszmarny tydzień...

Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam tak ciężki tydzień jak ten, który się kończy. Burza emocji, mnóstwo nerwów, high speed i niesamowite ilości złych informacji, które spływały z każej strony. Zaczynając każdy kolejny dzień, drżałam już na dzień dobry w obawie przed tym co on może przynieść. Tak więc po uciszeniu mojego nieznośnego budzika wędrowałam do kuchni, gdzie jak codzień robiłam kawusię, a oprócz tego łykałam małą niezwykle kształtna, białą tablekę o dźwięcznej nazwie Kalms. OK, przynaję się, dwie białe magic tableki, a nie jedną... Przez moją głowę przeszło tabuny różnych mniej i bardziej dziwnych myśli...

smutności, które mnie dopadły z nienacka

A wszystko wskazywało na to, że taki radosny i udany dzień będzie. I w sumie taki był prawie do końca. Wraz z nadchodzącą ciemnością, przyszły i one. Skradły się po cichu, weszły bez pukania, nie usłyszały zaproszenia, nie zostały powitane. Niczym niechciany gość, wparowały do mnie i rozsiadły się na sofie. Sofa jest biała, a one paskudne i czarne. Nie da się więc ich nie zauważyć, przejść i udać, że ich nie ma. Siedzą sobie bezczelnie w moim ciepłym mieszkanku, na mojej ulubionej sofie i szydzą ze mnie. Swoim bezczelnym spojrzeniem wodzą za mną, swoim bezgłośnym głosem wołają mnie... wszystko po to, aby mnie zdołować. Dziś jest ten dzień, że chciałabym, aby mnie ktoś przytulił. Rzadko się takie dni zdarzają, ale jednak... Moi nieporszeni goście nie-goście wykorzystują moment. Podstawiają mi nogę i gdy z hukiem padam na podłogę, dopadają mnie, aby mocno mnie objąć, aby przylgądąć do mnie tak mocno jak się tylko da. Otaczają mnie swoimi łapskami niewidkami tak mocno, że nie mogę oddycha

walentyki... komu, po co, na co...

Gdybym zapytała Was z czym kojarzy się Wam data 14 lutego, to zapewne większość powiedziałaby, że z Walentynkami. Ciekawe czy Ktoś z Was wspomniałby o tym, że to również dzień Epileptyków, a w USA dzień prezerwatywy :) A czym jest dla mnie i jak go przeżyłam... Dzień jak codzień, bez jakichkolwiek doniosłości, uniesień, super rzeczy itp itd. Wstałam rano, jak zwykle za późno. Zebrałam się w biegu, dzybki prysznic, szybki makijaż, obowiązkowa kawa i śniadanie dla Młodego. Zapomniałam, że są walentyki. W drodze do znajomych (bo gdzieś moje Szczęście musi się zatrzymać na czas bycia mamy w pracy) słyszę w radio, że są walentynki. Uśmiecham się sama do siebie. Przypominam sobie lata, jak się czekało na walentynkę. W internacie po cichutku ktoś ją podrzucał, czasami dołączał czekoladkę czy kwiatka itp. A potem było dochodzenie - od kogo to? Z niesamowitą uwagę przyglądałyśmy się wszystkie każdemu osobnikowi płci przeciwnej szukając znaku, czegoś co go zdradzi. Na stołówce 4 pary oczu lu

wspomnienia do zapomnienia

Mam tyle myśli, które chciałabym potrafić ubrać w słowa. Mam tyle słów, które chciałabym wypowiedzieć. Mam tyle smutków, które chciałabym z siebie wyrzucić. Mam tyle pragnień, które chciałabym aby nabrały realnego wymiaru. Mam tyle wspomnień, które chciałabym zachować na zawsze i drugie tyle, których wolałabym nie pamiętać... Zamykam oczy i jestem w moim ukochanym Krakowie. Urocze mieszkanko u podnóża Wawelu. Przez okno widzę oświetlony Wawel, co godzinę słyszę jak zegar wybija kolejne godziny a w dzień słyszę tłumy ludzi, salwę śmiechu i mnóstwo różnych języków. Zamykam oczy i znowu tam jestem...  Kiedy to było? Ile to już lat? Ponad 11 lat... Wierzyć mi się nie chce!  Wspomnienia rodzierają mi serce, bo to właśnie tam zaczynałam nowy etap w moim życiu, to właśnie wtedy wierzyłam, że nic złego nie może się stać, że szczęście jest nam dane. Pamiętam nas odświętnie ubranych, Mamę krzątającą się po mieszkaniu, naszych bliskich, niesamowicie ciepły wrześniowy dzień i... sama nie wiem c

Dzieckiem być...

Pamiętam jak miałam te "naście" lat i wszystkie moje koleżanki nie mogły doczekać się swoich 18 urodzin. Opowiadały jak to wspaniale być dorosłym, jak proste wówczas jest życie, jaka jest swoboda itp, itd. Marzyły, opowiadały o swoich planach, celach a ja słuchałam. Nie chciałam dorosnąć, chciałam na zawsze być dzieckiem. Chciałam mieć piękne i beztroskie dzieciństwo. Takie jakiiego nigdy nie miałam. Pytałam wówaczas samą siebie, po co się śpieszsyć, po co być dorosłą. Patrząc na moją mamę walczącą z problemami życia codziennego, problemami, które przerasatały ją samą, które spędzały jej sen z powiek i niejednokrotnie napełniały jej oczy bezlitosnymi łzami. Patrząc na moją mamę, która w zaciszu kuchni siadała przy stole i ukrywała swoją twarz w dłoniach, tak abyśmy nie widzieli co się z nią dzieje, albo udającą, że nagle dojrzała coś przez okno. Patrząc na moją ukochaną mamę, z całego serca nienawidziłam dorosłości. Marzyłam o tym, aby na zawsze być dzieckiem. I choć moja bez

ból, którego nie mogę w słowa ubrać...

Zastanawiacie się czasem nad tym co Was boli, co sprawia Wam niewyobrażalną przykrość? Czy zdaża się tak, że pod wpływem tych emocji chcielibyście kogoś skrzywdzić tak samo mocno jak ten ktoś Was? A może pod wpływem tego paskudnego doświadczenia posuwacie się do czegoś, czego potem się wstydzicie? Nie wiem jak Wy, ale niestety mi nie jest obce te uczucie. Jest na tym świecie ktoś, kogo chciałabym skrzywdzić tak samo mocno jak on mnie. Chciałabym, żeby poczuł to samo co czuję ja. Żeby było mu tak źle, że aż słów by mu zabrakło do opisania tego co się z nim dzieje. I wierzcie albo nie, ale byłabym zdolna do nawet najbardziej nędznych posunięć. Jednak nie mogę tego zrobić. Powód - Dziecko, nasze wspólne Dziecko! To ze względu na tą małą Istotę muszę zachować się poprawnie. Nie chcę, aby jego ojciec potem wykorzystał to przeciwko mnie i  krzywdził tym samym Młodego. Nie mogę pozwolić na to, aby nasze nieporozumienia odbiły się na Dziecku. Przecież Ono jeszcze nie wszystko rozumie, nie na

życie niczym pędzący wiatr...

Nie mogę uwierzyć jak ten czas szybko leci. Pierwsze dziesięć dni nowego roku już za nami. To prawie jakby to był już "swój" rok. W sumie to data 2012 wyjątkowo łatwo weszła mi w nawyk datowania. Chyba pierwszy raz w życiu przestawienie datowinika- rocznika przyszło mi tak łatwo. A może to objaw starzenia?... hmmm... A tak poważnie, nadziwić się nie mogę jak ten czas szybko leci do przodu. Pędzi niczym wiatr na Podhalu zamiatając po drodze napotkane śmieci, pochywaca je, przenosi, zakręca w spiralę podmuchu i niesie daleko, daleko, bez celu, bez składu... Wszystko po to, aby było czysto. W sumie czas czyni to samo z moim życiem. Zabiera te wszystkie "śmierdzące" niepotrzebne wątki, okurchy, by je ponieść jak najdalej ode mnie, by oczyścić moje otoczenie. Wszystko po to, abym czuła, że żyję, że to co robię, kim jestem czyni mnie szczęśliwą.  Pędzi więc ten wiatr po moim ziemskim padole i nawet wtedy jak wydaje mi się, że nie jestem w stanie utrzymać się w pionie po

Nowy rok - nowy krok, a może zwykła codzienność...

Patrząc na dzisiejszą datę nie mogę się nadziwić jak szybko czas biegnie do przodu. Wydaje mi się, że to zaledwie chwilę temu witałam poprzedni rok na kanapie mojego nowego lokum, z pilotem w ręku i łzach płynących po policzku. Moje dziecko spało słodko w pokoju obok, a ja miałam wrażenie, że jestem najbardziej przegraną i samotną osobą na świecie. Wszyscy gdzieś się bawili, cieszyli towarzystem bliższych i dalszych, z szampanem w dłoni witali nowy rok. Ja zaś poszłam cichutko do pokoiku gdzie spało moje największe szczęście. Ucałowałam delikatnie śpiąc twarz, wtuliłam się w drobne ciałko i obiecywałam, że ten rok będzie dla nas lepszy, że nasze życie się zmieni, będzie spokojniejsze, że będziemy razem. A łzy płynęły niczym grochy... Nie pamiętam już czy dawałam wiarę własnym słowom. Wiedziałam tylko, że zrobię wszystko, aby mój Synek czuł się kochany i szczęśliwy. Patrzę teraz wstecz, w to zwane już jest historią i śmiało mogę powiedzieć, że był to dobry rok. Jeden z lepszych w moi