Posty

Wyświetlanie postów z 2014

Przeszłość powracająca niczym bumerang

Nie patrz w przeszłość – tam już byłeś i wszystko widziałeś. Idź naprzód, tam będzie ciekawiej... Kilka dni temu natknęłam się na te słowa i ku memu zdziwieniu, jakoś wbiły mi się one w pamięć. Przeszłość... temat do którego jakże często nie chcemy, albo wręcz nie lubimy wracać. Oczywiście są też i te piękne wspomnienia, które wywołują uśmiech albo nawet łzę wzruszenia. Przeszłość - coś co było, co przeżyliśmy, czego byliśmy świadkami albo twórcami. Przeszłość, która jakże często do nas powraca. Ja swoją skrupulatnie podzieliłam na dwie grupy: to co było miłe i dało mi radość oraz to, czego nie chcę pamiętać. Tą pierwszą grupę pielęgnuję niczym najcenniejszy klejnot, drugą zaś zakopuję bardzo głęboko, przykrywając dodatkowymi warstwami, tak aby przypadkiem nie natknąć się na nią.   Kiedyś myślałam, że od przeszłości można uciec, że wystarczy tego tylko chcieć, że wystarczy tylko pozytywne myślenia i już zrobione. A tymczasem jest zupełnie inaczej... Nie rozwią

Powstanie Warszawskie

Rok 1944 - Powstanie Warszawskie 1 sierpień 2014 Dzień jak codzień a jednak trochę inny... Pochmurnie i deszczowo... Zrobiłam sobie kawę w moim ulubionym kubeczku i z uśmiechem na twarzy włączłam radio. Nie, nie tubylcze, tylko polską stację włączyłam. Pierwsze słowa, pierwsze nuty i mnie zmroziło... Dziś idę walczyć - Mamo! Może nie wrócę więcej, Może mi przyjdzie polec tak samo Jak, tyle, tyle tysięcy Poległo polskich żołnierzy Za Wolność naszą i sprawę,  Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę I w świętość naszej sprawy Dziś idę walczyć - Mamo kochana, Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja, Serce mam w piersi rozkołatane, Serce mi dziś tak cudnie gra. To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku I śmiać się śmierci prosto w twarz, A potem zmierzyć - i prać - bez lęku Za kraj! Za honor nasz! Dziś idę walczyć - Mamo!  Słuchałam i czułam jak łzy napływają mi do oczu... Jak to wszystko się zmieniło. Kiedyś i owszem wiedziałam,

Arturowi...

Nigdy nie poznałam Go bliżej, ale spotkałam go i dane było mi z Nim porozmawiać, bardzo mnie fascynował i podziwiałam Go. Nie każdy jednak miał tą przyjemność. Ale czy trzeba człowieka osobiście poznać, aby Go szanować i podziwiać? Oczywiście, że nie!  Pamiętam jak w czasie studiów chodziłam do Empiku na Krakowskim Rynku, aby poszperać w pięknych, kolorowych i drogich (jak na studencką kieszeń) magazynach i poczytać o Nim. Tam też, zaszyta między regałami pełnymi pachnących książek, przeczytałam "Atak rozpaczy" napisany przez Artura. Tysiące marzeń, tysiące myśli zrodziło się wówczas w mojej głowie... Arturze... trudno uwierzyć, że Twoja Historia życia już się napisała... Teraz czuwaj nad tymi, którzy ją piszą dla Ciebie, za Ciebie, w Twoim imieniu, tymi, którzy kontynuują to, co dla Ciebie było ważne i których sam tym wyjątkowym bakcylem zaraziłeś... Ze strony  Fundacja Wspierania Alpinizmu Polskiego im. Jerzego Kukuczki . Pamiętamy. Rok temu zginął Artur

Słona kawa na dzień dobry

Obudziłam się raniutko, odsłoniłam okna, zrobiłam kawę i dopiero wówczas zadzwonił budzik.   Spojrzałam przez okno... szaro-buro i deszczowo. No cóż, nic nadzwyczajnego w tym kraju. Może kiedyś do tego się przyzwyczaję...   Nagle mój telefon   zawirował po raz kolejny... nie musiałam sprawdzać co mój towarzysz iPhone chce mi powiedzieć. Doskonale wiem, co w wiszącym na ścianie kalendarzu, od początku tego miesiąca tak mocno przyciąga mój wzrok i sprawia, że serce boli a oczy znowu napełniają się łzami... Wczoraj o tym rozmawialiśmy z moim rodzeństwem... 27.06 - imieniny Dziadzia Tak, miałam dziś tak jak co roku, zadzwonić aby złożyć życzenia mojemu Kochanemu Dziadziowi. I zapewne usłyszałabym: "o Kasia! Andzia, Kasia dzwoni! (...) u nas w porządku... kiedy przyjedziesz?... A jak Michaś" i po minucie powiedziałby "Daję Ci Babkę..." (tak, tak mówił o naszej Babci). Jeszcze tylko dodałabym, żeby uważał na siebie i że przyjadę na wakacje to się zobaczymy. A On dodałby &

Nie chce mi się...

Obraz
Trochę długi (choć miał być krotki) opis dnia pt: "Nie chce mi się" Obudziło mnie piękne słoneczko ok. 5.30 (zjawisko niezbyt częste w tym kraju) od razu wprawiając mnie w cudny nastrój. Niestety mój błogi nastrój zalatywał takim lenistwem, że aż wstyd. Nie chciało mi się spać, nie chciało mi się wstać, nie chciało mi się nic... Po 30 min walki sama z sobą stwierdziłam, że warto byłoby się zmobilizować i pobiegać troszkę. Szybciutko wyskoczyłam z łóżka by po wskoczeniu w bluzeczkę i spodenki do biegania, stwierdzić, że kurcze, nie chce mi się okrutnie. Po chwili stwierdziłam, że jednak wychodzę. Szybko włożyłam skarpetki i buty, zaczęłam szukać słuchawek i znowu mnie dopadło "nie chce mi się". Otworzyłam FB i zobaczyłam kolejne wieści od naszych Rodaków, którzy zmierzają ku zdobyciu K2 oraz Broad Peak Middle. Hmmm... natchnęło mnie ponownie. Wychodzę i to już! Udało się! Rozgrzewając się przed biegiem cały czas zastanawiałam się nad tym jak t

Wystarczy

Koniec! Narzekaniu, marudzeniu i nic nie robieniu mówimy STOP! Wystarczy! Koniec! Jeszcze nie wiem jak, ale muszę odszukać te moje pokłady motywacji, które towarzyszyły mi kiedyś. Muszę i przede wszystkim chcę. Codziennie rano wstaję zmęczona i brakuje mi energi, aby zrobić cokolwiek. Wysyłam więc dziecko do szkoły a sama smęcę się z kąta w kąt i udaję, że coś robię. Prawda jest taka, że ściemniam, że cokolwiek robię...

Pozorny spokój

Od kilku dni uświadamiam sobie jak sprytny jest ludzki umysł, jak silna jest podświadomość. Niby wszystko OK, spokój, nic się nie dzieje a jednak... Zaczynając od początku... Otóż kilka tygodni temu po dość długiej fizjoterapii, po zmianie lekarza na takiego bardziej zaawansowanego i po kolejnych kilku tygodniach ćwiczeń, dostałam skierowanie na rezonans magnetyczny. Niezbyt przyjemne badanie, nie lubię go, gdyż ta cała tuba do której się wjeżdża napawa mnie niewyobrażalnym przerażeniem i budzi we mnie takie emocje, których nie potrafię wytłumaczyć. Tym razem (miałam już wcześniej 3 inne rezonansy) chciano zobaczyć moje kolano, więc nie musiałam cała wjeżdżać do tuby. Do tego miły pan zapodał mi super muzykę w słuchawkach za co byłam mu bardzo wdzięczna. Teraz czekam na wyniki i ... się denerwuję. Celowo nie pytałam pana z pracowni jak długo będę musiała czekać, bo po co mi to było wiedzieć. Jednak on sam szybcutko na odchodnym powiedział, że ze 7-10 dni. No i się zaczęło... Minęło 7

"Wirus"

Obraz
Dopadł mnie dzisiaj wirus zwany "nie chce mi się". Mówię Wam, był mega wielki i tak mnie wkurzał, że po kilku bitwach stoczonych sama ze sobą doszłam do wniosku, że w takim przypadku tylko wybieganie jest ratunkiem. Wybrałam nową trasę i po   kilku metrach troszkę się zdziwiłam... Woda zachlupała mi w butach... Nie pomyślałam, że czeka mnie tam taka niespodzianka. Zupełnie nic na to nie wskazywało. Uśmiechnęłam się sama do siebie   No cóż, nie było sensu już zawracać. Pobiegłam dalej rozkoszując się biegiem, błotem i pięknym słońcem. Po 7 km w terenie wróciłam na bardziej uczęszczaną trasę i pomyślałam sobie, że ja to jestem szczęściarą. Mam cudowną Rodzinę, wspaniałych Przyjaciół, wielu niesamowitych Znajomych, mogę biegać, śpiewać, tańczyć, spotykać fascynujących i bezinteresownych ludzi itd itd... I mam to szczęście, że moja Mama przekazała mi wiarę i nauczyła mnie, że wszystkim co mamy możemy podzielić się z drugim. Nie ma znaczenia czy to bedzie dobro materialne czy zwy

Studnia

Spotkamy się u studni Być może że na drugim świecie Bóg przecież jest łaskawy I pewnie da nam tę pociechę  U studni się spotkamy, kiedyś... jeszcze nie teraz... Ty ciągle będziesz moim Ukochanym Dziadziusiem a ja Twoją wnusią ... Zaśpiewasz mi tak jak kiedyś, gdy byłam małą dziewczynką... Potem usiądziesz na huśtawce pod orzechem, a ja będę biegać na boso po trawie... Gdzieś zapieje kogut, zaszczeka pies, przejedzie traktor... ale to nie będzie już ważne... Będziemy tam wszyscy i będziemy szczęśliwi... Tak wierzę w to, bardzo chcę w to wierzyć, tak musi być... tak będzie... nic tego nie zmieni... A teraz muszę iść dalej, muszę jakoś ukoić mój ból, wypłakać łzy... Jeszcze nie wiem jak, ale jakoś musimy żyć bez Ciebie... Dziękuję Ci, że byłeś i nadal jesteś moim Ukochanym Dziadziem... Bardzo Cię Kocham! I tak już na zawsze zostanie...