koszmarny tydzień...
Nie pamiętam kiedy ostatni raz miałam tak ciężki tydzień jak ten, który się kończy. Burza emocji, mnóstwo nerwów, high speed i niesamowite ilości złych informacji, które spływały z każej strony. Zaczynając każdy kolejny dzień, drżałam już na dzień dobry w obawie przed tym co on może przynieść. Tak więc po uciszeniu mojego nieznośnego budzika wędrowałam do kuchni, gdzie jak codzień robiłam kawusię, a oprócz tego łykałam małą niezwykle kształtna, białą tablekę o dźwięcznej nazwie Kalms. OK, przynaję się, dwie białe magic tableki, a nie jedną... Przez moją głowę przeszło tabuny różnych mniej i bardziej dziwnych myśli...